Wiele już powiedziano o tym, jak to współcześni – przyzwyczajeni do natychmiastowej reakcji internetowego łącza, uzyskiwania w przeciągu chwili obrazów z drugiego końca świata, do fast foodów we wszelkich sferach życia – nie umieją czekać, ani cieszyć się oczekiwaniem. I pewnie sporo w tym racji – jak jest świat wokół, każdy widzi – ale czy nie jest i tak, że po prostu nie ma na co czekać? Że my – nie mamy na co czekać?
Przecież niemal do dobrego tonu należy być człowiekiem sukcesu, kobieta spełnioną, pracownikiem miesiąca… Czy tacy ludzie jeszcze na coś czekają?
Innymi słowy: na co czekam, na co czekam ja, konkretnie ja?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.