Kiedy miażdżą nas konsekwencje własnych grzechów i niegodziwych wyborów, jesteśmy skłonni przyznać, że potrzebujemy łaski Boga. Widzimy jasno, doświadczamy w namacalny sposób, że racja była po Jego stronie. Na jak długo nam jednak to wystarcza? Czy ludzka zdolność do uczenia się na błędach nie jest w naszym wypadku dziwnie nietrwała?...
Stosunkowo łatwo jest czytać dzisiaj, siedząc przy biurku w kapciach, o Izraelitach wpatrzonych z uwagą w węża wywyższonego na pustyni. Nieco trudniej może słuchać tej samej opowieści – o ratunku dla zarażonych – usiłując oddychać przez maseczkę w kościele. Najtrudniej odnawiać co dzień swoją zgodę na tę pustynię, na którą zawiodło nas posłuszeństwo Bożej woli.
Jeśli uczenie na własnych błędach nam nie wystarcza, może poćwiczyć sobie na cudzych? Zaufanie Bogu wyszło im przecież na dobre. Czyż bowiem Izraelici, lud o twardym karku, nie otrzymał Ziemi Obiecanej? Czy węże o jadzie palącym nie zniknęły w zderzeniu z mocą Boga żywego? Czy modlitwa jednego Mojżesza za całym ludem nie okazała się zbawienna?
Dodaj swój komentarz »