To był dla Apostołów niesamowity poranek. Najpierw ten daremny trud nocnego połowu, potem sieci przepełnione rybami. A dalej to rozpalone przez Jezusa ognisko, na nim ryba, do tego chleb i zachęta: „przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście”. Tak, to był Pan. Wielki i potężny władca wszystkiego. Który teraz, nad brzegiem Jeziora Galilejskiego zapraszał ich na śniadanie....
Bóg naprawdę bliski. A jednocześnie, jak to słyszmy z ust Piotra w pierwszym czytaniu, jedyny Zbawiciel człowieka. W żadnym innym nie ma zbawienia. Nikt inny nie uratuje nas przez wieczną śmiercią; nikt inny nie może nam dać wiecznego życia.
Gdy życie daje w kość chciałoby się zawołać adwentowo „Marana tha”. Przyjdź Panie Jezu.
Dodaj swój komentarz »