Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Nie chciałbym na miejscu uczniów Jezusa w chwili, gdy Ten został umęczony, zabity i pogrzebany. To musiało być straszne. Nie chciałbym być w ich skórze w dzień po jego śmierci, gdy wszyscy świętowali, a oni byli przepełnieni nie tylko bólem, ale pewnie też jakimiś obawami o swój los i niepewnością, co dalej robić. No bo przecież Mistrz i Pan mówił coś o zmartwychwstaniu. Ale jak? Czy dobrze Go zrozumieli? Czy ich nadzieje właśnie nie okazały się ułudą?
Nie chciałbym też być na miejscu uczniów Jezusa, gdy odkrywali pusty grób. Tak, nie było Go w grobie, ale co się właściwie stało? Maria Magdalena płacze, Piotr i Jan biegną. Rozdarci zapewne między nadzieją a obawą, że to nadzieja płonna. Że ten promyk zgaśnie, a ból będzie jeszcze większy, bo już kompletnie bez nadziei. I dopiero gdy zobaczyli chustę, którą owinięta była twarz Chrystusa – pisze Jan – uwierzyli. Napięcie musiało sięgnąć zenitu. Nic poza tym nie było przecież wiadomo. Nie chciałbym więc być na ich miejscu.
Ale cieszę się, że pusty grób Jezusa odkryli. Cieszę się z Jego późniejszych z nimi spotkań. Że z Nim – jak mówi św. Piotr – jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu. Dzięki nim i ja uwierzyłem. Dzięki nim i ja mam nadzieję. I wiem, że miłość ma sens. Dzięki temu faktycznie, jak zachęca św. Paweł, mogę szukać tego co w górze, gdzie przebywa zasiadający po prawicy Boga Chrystus. Dzięki temu doczesność, zwłaszcza gdy chyli się już ku końcowi, nie przytłacza, a zamienia się w nadzieję na szczęśliwą wieczność.
Dodaj swój komentarz »