Głowimy się nieraz nad powodami, dla których w kościołach mniej ludzi. Czytamy mądre elaboraty. Tymczasem Jezus wszystko to wyjaśnił nam dwa tysiące lat temu. Że ziarno słowa może spaść na ziemię twardą jak droga. Że może spać na ziemię płytką albo między ciernie. I że tylko to, które padnie na ziemię żyzną wyda plon.
A jaką glebą jestem ja? Pewnie nie jak droga, bo jednak wierze. Pewnie nie skalistą, bo gdybym usechł nie czytałbym rozważań na Wiara.pl. Żyzną? Wydaję dobre plony?Tylko się cieszyć. Ale trzeba się strzec, by nie pozwolić uróść w sercu cierniom – troskom doczesnym i ułudzie bogactwa. Bo te najlepiej zapowiadającą się wiarę potrafią zagłuszyć. I ostatecznie plonu nie ma albo jest mizerny.
Nie można służyć i Bogu i Mamonie. I bardzo łatwo nie zauważyć, że ta druga stała się dla mnie bożkiem.