Słyszę w pierwszym czytaniu, jak Bóg przedstawia Izraelowi prawo, którego będą musieli przestrzegać, jeśli się zdecydują zawrzeć z Nim przymierze. Dziś znane jako dziesięć słów, dekalog. Nie ma w nim niczego, co byłoby złe. Przeciwnie, jest dobre i wychowuje do życia porządnie. Nad czym się zastanawiać, jeśli w zamian jest opieka wszechmocnego Boga? I dobrego – przypomniał Bóg na samym początku – „Ja jestem Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli”... Czyli ten mocny, który pokonał opór faraona, przeprowadził przez morze, karmił, poił, po Twojej stronie walczył i chronił cię w drodze przez groźną pustynię.
I ja mogę dziś spojrzeć na Boga podobnie. Nie, nie musiałem uciekać z Egiptu. Ale czyż nie wybawił mnie przez swojego Syna od śmierci wiecznej? Czy nie obiecuje mi wiecznego życia w szczęściu? I to w zamian za co: za przestrzeganie prawa, które całym sobą uznaję za dobre i słuszne?