Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »„Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że Bóg jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają”.
Zawiedziony, że na opowieści o wieży Babel zakończyła się codzienna lektura Księgi Rodzaju sięgam do przypisanego na ten dzień czytania. Do fragmentu z listu do Hebrajczyków, którego autor, spoglądając w biblijna prehistorię i przypominając jej postaci (choć Henoch to raczej postać znana bliżej z apokryfu) przypomina, jak ważna jest wiara. Bez uwierzenia, że Bóg jest i że wynagradza tych, co Go szukają, nie można Mu się podobać...
Tak, cały Stary Testament jest właściwie jedną wielką opowieścią o znaczeniu wiary. Bóg wiele swoim wybranym wybaczał. Przymykał oko na ich ludzkie słabości. Na co zresztą dziś, czytając Stary Testament często się oburzamy. Nie tolerował u nich niewiary. Nie, nie ateizmu, wtedy właściwie nie istniejącego. Raczej wynikającego z braku wiary, że prawdziwy Bóg cokolwiek może czczenia bałwanów i wypływającej z tego samego niesprawiedliwości społecznej. Kiedy człowiek z pokorą uznawał, że nad nim jest Bóg – jak Abraham, Mojżesz czy Dawid – mimo słabości zyskiwał Boża przychylność.
A ja? Cóż, tyle razy, jak święty Paweł, chcę dobrze, a wychodzi źle. Ale wiem, że Bóg się mną nie brzydzi. Bo świadom tego, że znów mi nie wyszło co wieczór przychodzą do Niego by wyznać Mu, że wiem, kto jest Panem. I myślę sobie, że nawet jeśli gmach mojej wiary wymaga tu i ówdzie remontu, to przecież fundamenty ma zdrowe. Tak, dzięki wierze chyba mogę się jednak jakoś Bogu podobać...
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.