Kiedy Bóg dowiaduje się o nieprawości, szuka dla nas ratunku, upomina. Ile to już razy mieliśmy być jak syn Amittaja posłani do braci i sióstr, a uchylaliśmy się od tego? Gniew, poczucie krzywdy, frustracja – tak, są usprawiedliwione. Ale gdzie nasze umiłowanie pokoju, troska, gdzie nasza gotowość do ofiary?
Bycie uczniem Jezusa nakłada na nas i to zobowiązanie, żebyśmy wobec utrapienia bliźniego wołali do Pana tak samo głośno jak we własnym. Byśmy własny grzech tak samo piętnowali. Byśmy szukali miłosierdzia – wiedzieli, że zostało nam wszystkim obiecane.
Jonasz, który ucieka – i Bóg, który człowiekowi nakazuje ratować człowieka. Ta historia się powtarza. I ma szczęśliwe zakończenie. Szczęśliwe dla nas wszystkich.